CHŁODNIK ŚLIWKOWY

No to wpadłem jak śliwka w kompot.

Nie było to wpadanie bolesne, bo chłodniki bardzo lubię, i owszem.
Tym samym żegnamy koszmar dzieciństwa. Post specjalnie dedykowany moim przyjaciołom, którym do dziś po nocach śni się rozrzedzony, bury kompot z kluchami.
U mnie letnia zupa owocowa w bardzo współczesnym, nie traumatycznym wydaniu. Chłodnik śliwkowy z lodami i różnymi dodatkami. Obiecałem, że podsunę kiedyś alternatywę, więc to robię…

Jak zrobić:

Potrzebne: ok. 1 kg dojrzałych, ładnych, słodkich śliwek. Wyjmujemy pestki, wkładamy do garnka, zalewamy wodą (woda musi je nakryć, ale nie powinny pływać w wodzie jak na kompot). Dodajemy kawałek kory cynamonu i kilka (3-4) goździki oraz dwa plastry cytryny. Cukru dajemy tyle, ile kto lubi. Ja lubię mniej słodkie.

Gotujemy tak długo, aż śliwki będą całkiem miękkie i zaczną się rozpadać. Wyjmujemy gożdziki, cynamon, plastry cytryny i bardzo dokładnie blendujemy na gładką masę. Powinna mieć konsystencję gęstszej śmietany, ale bez trudu spływać z łyżki. Jesli trzeba dosładzamy. Mocno schładzamy w lodówce!!!

Na środku talerza kładziemy porządną gałę lodów (najlepiej śmietankowe, waniliowe) oraz pokrojone plasterki surowych śliwek i inne owoce drobne np. borówkę albo czarną porzeczkę, jagody itp. Kilka listków mięty. Można całość polać łyżką miodu. Dookoła lejemy śliwkowym chłodnikiem.
I gotowe!

p.s. jeśli jecie na zewnątrz, trzeba uważać na osy!

Dodaj komentarz